Herbaciane pola w Tkibuli
Z herbacianego drzewka zbiera się tylko dwa górne listki i pączek. To z nich powstaje herbata najwyższej jakości. Ręczny zbiór nie jest prosty, wymaga precyzji i wprawy, ale w ten sposób do woreczka trafiają tylko najbardziej wartościowe części rośliny. Eliso Tsirekidze sprawnie przebiera palcami po zielonych krzaczkach. Koło jej domu zadbane drzewka stoją w równych rzędach.
Na wzgórzach w okolicach Tkibuli plantacji takich, jak ta należąca do Eliso i jej matki, jest tylko kilka, większość pół leży odłogiem. W miejscowej fabryce lemoniady ściany do dziś przesiąknięte są zapachem herbaty, choć produkcja ustała dawno temu. Kiedyś ten region z niej słynął, działało kilka wytwórni. Dziś budynek zagospodarowany jest tylko do połowy, a pod ścianami stoją puste pudełka.
Region Okriba był kiedyś bogaty, stał przede wszystkim na węglu. Teraz działa już tylko jedna fabryka. Po zmianie systemu wszystko padło. Pracownicy kopalń wyjechali, pozostały wyludnione osiedla.
Katarzyna Zaremba z Fundacji EkoRozwoju mówi, że kiedy przyjechała do Tkibuli po raz pierwszy, nikt nie miał pomysłu na rozwój. Ludzie myśleli tylko o węglu, ale szansa na to, że kopalnie znowu ruszą, była niewielka. Od razu widać było natomiast duży potencjał turystyczny regionu – ładne widoki, piękna przyroda.
W 2012 r, dzięki wsparciu z programu RITA, Fundacja zorganizowała warsztaty, których celem było znalezienie nowych perspektyw. Razem z uczestnikami jeździli i sprawdzali, co robią lokalni przedsiębiorcy. Okazało się, że w okolicy znaleźć można sporo ciekawych regionalnych wyrobów. Na liście możliwych kierunków rozwoju znalazła się m.in. produkcja miodu kasztanowego z charakterystyczna nutą goryczy – wzgórza koło Tkibuli porasta las kasztanowy, a także rękodzieła z gagatu – rzadkiej odmiany węgla.
Herbata była naturalnym zasobem regionu, ale ten kierunek wydawał się trudny. Zniszczone pola wymagały kosztownej rewitalizacji, brakowało też wiedzy. Tylko w niektórych gospodarstwach i w jednej małej fabryce, produkowano niewielkie ilości suszu. Niektórzy gospodarze mieli pewne kwalifikacje, ale niedostateczne – była to konsekwencja pracy w sowchozach, w których kompleksowa wiedza należała tylko do agronomów.
Projekt rozwoju herbaty jako produktu lokalnego nie rozwinąłby się, gdyby nie Lela – siostra Eliso, wykładowczyni na uniwersytecie w Tbilisi, zawodowo i naukowo zajmująca się uprawą. Matka Eliso i Leli – energiczna 80-latka, w czasach ZSRR była głównym agronomem w Tkibuli. Rodzinna, domowa plantacja wytwarzała dobrą herbatę, a Eliso z sukcesem sprzedawała także domowe przetwory. Szybko powstał plan na rok 2013. Postawili na herbatę, ale ustalili, że obok niej, promować będą także inne lokalne produkty. Gruzińskimi partnerami projektu zostały Fundacja Rozwoju Rejonu Tkibuli oraz Stowarzyszenie Elkana –wspierające rozwój rolnictwa ekologicznego.
Zaczęli od wspólnego oglądania różnych plantacji. Katarzyna Zaremba opowiada, że z tego etapu najbardziej pamięta taką scenę: – Grupa wysiada z samochodu przy domu na wzgórzu, z werandy rozciąga się piękny widok, a niedaleko na zboczu leży malutkie poletko herbaty. Gospodarz pokazuje woreczek suszu. Wszyscy oglądają krzaczki, wąchają, dotykają, komentują, oceniają jakość i wiek. Trudno ich od tych roślin odciągnąć.
Gela Akhvlediani – właściciel dobrze prosperującego, rodzinnego herbacianego biznesu, którego pole także oglądali, mówi, że w ogóle go to nie dziwi, bo wszyscy, którzy przy herbacie pracują, zawsze zakochują bez pamięci. Bo z herbatą jest trochę jak z dzieckiem.
Warsztaty w ramach projektu odbywały się w Tkibuli i w gospodarstwach uczestników – chodziło o to, żeby dobrze się poznać i dużo zobaczyć. Uczyli prowadzenia biznesu, pomagali robić plany. W tym zadaniu sprawdziło się połączenie kompetencji polskich i gruzińskich ekspertów – trenerzy z Elkany uczyli konkretnych umiejętności, uwzględniając lokalne realia. Trenerzy z Polski tworzyli przestrzeń do współpracy według zasady: moderujemy, ale chcemy, żeby pomysły były wasze. Ważne było to, żeby o przyszłości regionu pomyśleć wizjonersko i zaplanować coś na wiele lat.
Podczas warsztatów powstały dwie organizacje – Stowarzyszenie Nowa Okriba, zrzeszające producentów różnych wyrobów i kooperatywa, zrzeszająca właścicieli plantacji herbaty. Powstał pierwszy wniosek o grant, dzięki któremu udało się kupić sprzęt do pakowania suszu. Na liście planów znalazło się karczowanie zarośniętych pól i rozwoju turystyki tematycznej związanej z wytwórstwem herbacianym.
Katarzyna Zaremba mówi, że bardzo chcieli pokazać, że można patrzeć na siebie inaczej, niż z pozycji konkurencji, bo jeżeli jedna osoba ma pole herbaty, i druga, i trzecia, to to znaczy, że można razem tej herbaty sprzedawać więcej. Wykorzystywali doświadczenia w pracy z lokalnymi przedsiębiorcami z Dolnego Śląska, z Wrzosowej Krainy i Doliny Baryczy – tam udało się doprowadzić do powstania jednej lokalnej marki.
Polski pomysł jarmarków organizowanych po to, by promować produkty pod wspólną etykietą został zrealizowany jesienią w Gelati. Koło starego kompleksu klasztornego, odbył się pierwszy wspólny kiermasz pod nazwą Dzień Herbaty. Kobiety pozbierały po sąsiadach domowe przetwory i rzemieślnicze wyroby, lokalna artystka namalowała ręcznie etykiety na słoiki i wszystko zeszło prawie od ręki.
Tekst: Małgorzata Łojkowska
Zdjęcia: Katarzyna Zaremba
Projekt „Produkcja herbaty w jako dźwignia rozwoju przedsiębiorczości w rejonie Tkibuli, Gruzja” został zrealizowany przez Fundację EkoRozwoju w 2014 r. w ramach programu RITA – Przemiany w regionie, finansowanego przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności.